Wojnicz
Legenda o białym koniu
" Z pobliskiego miasteczka Wojnicza, otoczonego wałami obronnymi, fosami z wodą i stawami, przez zwodzony most, wraca do swojego majątku, do domu panicz hulaka. Cały dzień spędził w karczmie zajezdnej bawiąc się i pijąc. Przy kieliszku nie obeszło się bez "słonych" żartów i śpiewek. Podochocony piwem i winem jedzie ów panicz na swym siwym koniu do Wielkiej Wsi. Już słońce dawno zaszło za góry i zapadł zmrok, a z nim zapadła gęsta mgła. Miasteczko musiał opuścić przed zachodem słońca, gdyż zamykano bramy wjazdowe. Za bramami miejskimi leżała wioska Zamoście, ze swoim browarem piwa, a opodal stała karczma, którą dzierżawił Żyd. Tu sobie nasz panicz poprawił jeszcze lepiej humor tak, że go przewieszono przez grzbiet siwka. Popędzone zwierzę znając drogę, poniosło go do dworu. Droga prowadziła przez mokradła wąskim przejściem. Po drodze przelatywały nietoperze, z lasu dochodziły pomruki dzikiego zwierza, a z bagien rechotanie żab. Prawie tuż przed dworem zaryczał wilk czy czart a koń stanął dęba, zrzucając z grzbietu pijanego dziedzica na ziemię tak nieszczęśliwie, że ten zaplątawszy nogę o lancę, z którą się nie rozstawał nigdy w podróży złamał nogę. Niechybnie poniósłby śmierć w paszczach wilczych, gdyby psy, stróże domostwa, nie odpędziły ich.